Są chwile, w których wszystko staje się jasne.
Nie dlatego, że coś się wydarzyło, ale dlatego, że nic nie przeszkadza.
Nie trzeba rozumieć. Nie trzeba wiedzieć. Wystarczy być.
W takich chwilach istnienie staje się jak czysta tafla wody — przezroczysta, spokojna, nienaruszona. To właśnie tam ukryta jest doskonałość. Nie w złożonych systemach, nie w wielkich teoriach, nie w nadmiarze słów. Ale w prostym akcie obecności.
Najgłębsze prawdy nie krzyczą.
Nie wabią ozdobami, nie pragną uwagi.
Są ciche, jak źródło w głębi ziemi.
Obecne, jak tlen — niezauważalne, dopóki nie zacznie go brakować.
Doskonałość nie szuka siebie.
Nie potrzebuje być rozpoznana, nie domaga się aplauzu.
Rozkwita tam, gdzie wszystko zbędne już opadło.
Jak liść, który spełnił swoją funkcję i wraca do ziemi — spokojny, doskonały w odejściu.
W prostocie nie ma nic do dodania.
I właśnie dlatego jest pełnia.
Gdy nie trzeba już poprawiać, korygować, przyspieszać, ulepszać…
Gdy życie przestaje być projektem do wykonania — zaczyna być misterium do doświadczenia.
Prostota nie jest rezygnacją.
To nie brak.
To wybór: obecności zamiast nadmiaru.
To sztuka zatrzymania się przed kolejnym „więcej”
i zadania pytania: czy to naprawdę moje?
Doskonałość prostoty nie polega na tym, że wszystko jest uporządkowane.
Polega na tym, że Ty jesteś w zgodzie z tym, co jest.
Nie z ideałem, ale z tym, co rzeczywiste.
Z tym, co pachnie, porusza się, oddycha.
W prostocie nie chodzi o minimalizm z katalogów.
Chodzi o autentyczność.
O to, że w tym, co trzymasz w dłoniach, bije Twoje serce.
Że twoje słowa rodzą się z ciszy, a nie z napięcia.
Człowiek prosty to ten, który przestał gromadzić maski.
Zrzucił zbroję.
Nie potrzebuje grać ról.
Nie musi niczego bronić, bo niczego nie ukrywa.
To ktoś, kto wie, że chwila spędzona w ciszy z drugim człowiekiem
jest bogatsza niż setki konwersacji.
Że dom, w którym czuć spokój, nie potrzebuje drogich przedmiotów.
Że jeden gest — prawdziwy — wystarcza, by przekazać wszystko.
Doskonałość nie przychodzi z wysiłku.
Przychodzi, gdy wysiłek znika.
Gdy porzucamy napięcie, by być kimś więcej,
i wracamy do tego, co było w nas zawsze:
prosty człowiek, który kocha, oddycha i czuje.
Nie potrzeba złożonych rytuałów, by spotkać się z Duszą.
Ona mieszka w codzienności.
W kubku herbaty.
W świetle poranka.
W milczącym dotyku dłoni.
Prostota to najwyższa forma obecności.
Nie dla wszystkich, bo nie każdy gotów jest porzucić iluzję.
Ale dla tych, którzy tęsknią —
jest jak powrót do domu, którego nigdy się nie opuściło.
Magdalena Kulejewska